01.10.2012 13:39
Żebyś już nigdy nikogo nie goniła!
Wpis ten pozostawiam tutaj głównie ku mojej pamięci, ale pewnie nie jeden z Was taką sytuację przeżył i wywinął numer, po wpomnieniu którego żołądek przewraca się na lewą stronę...
Pisałam, że jeżdżę spokojnie? Pisałam, że nie kozaczę? No pisałam, całkiem niedawno swoją drogą... A po sobotniej przejażdżce do ulubionej Zubrzycy i spałaszowaniu nieprzyzwoitej ilości oscypków chyba poczułam sie zbyt pewnie.
Bo coraz lepiej się czuje na moim GS'ie, coraz lepiej go czuję i przewiduję, coraz lepiej wychodzi mi jazda po zakrętach z coraz większymi prędkościami...
Niedzielna pojeżdżawka miała być spokojna i grzeczna, właściwie miała być bardzo relaksującym wypadem po miód i miała ukoić nerwy przed poniedziałkowym dołem. I pewnie tak by się stało, bo droga mijała w relaksującym tempie, gdzieniegdzie tylko przerywana albo kontemplacją nad pięknem przyrody, innym razem szybszym chwilowym przelotem.
Miód zakupiono, spakowano się w drogę powrotną i co? I ciemno sie już zrobiło, bo fajnie się gadało. Jechaliśmy w trójkę, ja, mój małż i znajomy. W kolejności - ja prowadzę, małż, znajomy. I gdzieś tam sie pogubiliśmy, zwolniłam, poczekałam, widzę chłopaków w lusterku, więc ogień i zjeżdżam na środek pasa. I tu już mój Anioł Stróż wykazał się refleksem, bo gdybym zjechała bardziej w lewo, mój osobisty małżonek przywaliłby we mnie, bo jemu akurat zachciało się prowadzić szybciej... Ale nic to, jedziemy grzecznie, wypadamy na długa prostą, ciemno jak w d... (wiadomo gdzie), a małż lewy kierunek i wyprzedza auta. A ja ze znajomym nie wyrobiliśmy, bo chyba nie spodziewałam się, że mamy zamiar wracać szybciej... Kolejna prosta, widzę dwa samochody przede mną, w oddali tylko zamajaczyły światła auta jadącego w naszą stronę, więc lewy i lecę...
I kur... Dlaczego ja nie widziałam tego trzeciego auta z przodu?! Jakoś tak niemrawo zabrałam sie za to wyprzedzanie, odwrotu nie ma, więc redukcja, manetka w dół i co ma być to będzie... Auto jedzie na mnie (hmmm... ja jadę na nie raczej), mijam tą kolumnę i nagle widzę jedną wielką kulę światła, bo facet (lub kobieta) postanowił uzmysłowić mi, że lecę na czołowe i oświetlił mi drogę długimi... Przerwa, którą sobie upatrzyłam, by tam myknąć na prawy pas zniknęła, poza światłem nie widzę nic, więc totalnie "na czuja" i na pamięć odtwarzam sobie jak szybko wyprzedzałam, ile tego auta z przodu jeszcze może być, ile miejsca braknie i czy się zmieszczę? I wjechałam tak jak pisałam, "na czuja" totalnie...
Nogi zmiękły w momencie, tętno podskoczyło chyba do 200, szybka w kasku zaczęła pokrywać się gorącą parą z mojego przyspieszonego oddechu, a w głowie tylko "osz ty h... złoty, co ty robisz idiotko!".
Wymusiłam, ewidentnie wymusiłam, naraziłam siebie, pasażerów aut, które wyprzedzałam, tego z przeciwka i jeszcze kolegę, który poleciał za mną i cudem schował sie międzu autami... Dziś mam ogromne wyrzuty sumienia i ogromną nauczkę na przyszłość, by nikogo nigdy nie gonić. Niech leci, jak kocha to poczeka...
Komentarze : 6
Dobrze, że pstryczek w nos nie wymagał strat w sprzęcie, lub co gorsza (tfu tfu), w ludziach.
P.S. Gonić to się można po torze, albo po sypialni, ale i to ostrożnie. Co zostawiam pod rozwagę Tobie i szanownemu Małżowi ;-)
Szczęście, że masz jeszcze szansę wyciągnąć nauczkę z lekcji, którą sobie sama zafundowałaś.
@ MSM Lejce są, GS też jest, więc miałam co gonić. Niestety... Zła jestem na siebie, choć nie powiem, ta odrobina szaleństwa, niepewności i strachu, hmmm ... Ciekawe odczucia.
A szanowny małż ma już lejce na motonga czy bzykiem 50ccm pomyka?
Jak bym czytał wpis mojej Kobiety. Ona także jeździ coraz pewniej i nie słucha dobrych rad starszego. Parę lat temu, kiedy zdobyła kat. B też ją uprzedzałem. Ale nie, była mądrzejsza, uwierzyła w swoje siły. I było buum. Na szczęście dla Niej nie groźne. Oby teraz jeżdżąc moto nie popełniła tego samego grzechu zludnej wiary w swoje mikre doświadczenie. Czego i tobie, Siersciucha życzę.
Ja miałem troszkę inną sytuacje ostatnio. A mianowicie leciałem sobie spokojnie, lekko naginając przepisy tj. 100 na 90. Będąc na wysokości przodu ciągnika z przyczepą jadącego z naprzeciwka, ciężarówka z naczepą zaczęła go wyprzedzać waląc mi na czołówkę. Ja po hamulcach a TIR ciście dalej to już z niedużą prędkością uciekłem na pobocze i ty to mnie uratowało bo pewnie patrzyłbym teraz na was z góry.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (8)
- Nauka jazdy (8)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (20)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)